wtorek, 28 lipca 2015

Nikaragua El Bosque (Rainforest Alliance Certified)


Długo się wstrzymywałem się z wprowadzeniem tej kawy. Może dlatego, że żal mi było otwierać srebrne, próżniowo zamknięte opakowania z certyfikatem Rainforest Alliance (ładny znaczek z zieloną żabką, którym mogą się posługiwać producenci dbający o środowisko). A może zwyczajnie dlatego, że najlepsze lubię zostawiać na koniec. Kawa przyjechała późną jesienią zeszłego roku i przez pewien czas leżała nietknięta w kącie palarni. Ale wiecie jak to jest - są przyjaciele, koledzy, koleżanki kolegów, mniej i bardziej zaprzyjaźnione kawiarnie. W każdym razie kawy zaczęło w szybkim tempie ubywać. Najwyższa więc pora by wyszła z podziemia. Wiem, że w ten sposób nieuchronnie przyspieszam jej zagładę, ale co tam, w końcu przyjemność staje się jeszcze bardziej przyjemna kiedy można się nią podzielić.


Teraz krótko i treściwie o naszej ostatniej niespodziance z zeszłorocznych zbiorów. Nicaragua El Bosque  wyrosła na północy Nikaragui, w pobliżu granicy z Hondurasem, w okolicach miasteczka San Fernando, w którym prawie wszyscy zajmują się kawą i z którego w pogodne dni widać Mogoton, najwyższy szczyt w kraju (2107 m). Kawa pochodzi z mikrolotu - w zeszłym roku zebrano tam zaledwie 900 kilogramów odmian Caturra i Catuai. Ziarna były suszone metodą naturalną, czyli razem z miąższem i łupiną, co, jak pewnie pamiętacie, sprzyja słodyczy i bujnej owocowości.


Kawa jest absolutnie cudowna – nieziemsko przyjemna w piciu, a jednocześnie złożona w smaku. Na pierwszym planie zarówno w aromacie jak i smaku po sam horyzont piętrzą się truskawki. Nie są to jednak jakieś tam byle jakie truskawki, tylko takie, które trafiają się bardzo rzadko, zwykle pod koniec sezonu, napęczniałe od słońca i słodyczy, takie, które wspomina się potem latami. Do truskawek po pewnym czasie dołączają dojrzałe pomarańcze, a w końcówce dochodzą jeszcze rodzynki, figi i daktyle. Słodycz jest niebywała, harmonia smaku genialna, a duża gęstość pysznie owija się wokół języka. 


Jeśli niebawem zjawią się na Ziemi kosmici z planety półtora tysiąca lat świetlnych stąd, co to ją ostatnio namierzyli spece z NASA, a mi jakimś cudem zostanie trochę ziaren z El Bosque, to słowo daję, wystąpię z oficjalną petycją, żeby to była pierwsza kawa, którą im zaserwujemy. Przyjaźń międzyplanetarna gwarantowana.

4 komentarze:

  1. Super blog i zdjęcia.
    Podziwiam takich ludzi, a palonej kawy nigdy nie próbowałem, teraz po prostu muszę.

    Dzięki za super post!

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie zapraszam, zwłaszcza że wkrótce - jeszcze przed wrześniową przerwą wakacyjną - pojawią się nowe kawy.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry, mam szybkie pytanie - czy możecie mi polecić ekspres ciśnieniowy do 600 - 650 zł z funkcją spieniania mleka, z którego da się zrobić cafe latte, cappuccino? Bez jakichś dodatkowych bajerów. Będę ogromnie wdzięczna za sugestie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Za tę cenę trudno kupić porządny ekspres ciśnieniowy. Moim zdaniem lepiej jeszcze trochę uzbierać, albo kupić kawiarkę i / lub aeropress, a za resztę kupić świeżą kawę wysokiej jakości.

    pozdrawiam i przepraszam za spóźnioną odpowiedź

    OdpowiedzUsuń