Pewnie
zauważyliście, że niektóre kawy zniknęły z naszego sklepu. Nie ma już Burundi,
nie ma Kenii Thiriku, po Salwadorze Buenos Aires też zostało tylko miłe
wspomnienie. Świat dobrej kawy to ciągły ruch i nieustanna zmiana, gdzie każdy rok
przynosi niepowtarzalne zbiory, gdzie
nowe ziarna bez przerwy zastępują te które już były, gdzie pojawiają się nowe
plantacje, nowe miejsca i nowe kawowe doznania. I naprawdę nie ma większego
sensu ronić łez nad odchodzącym w niebyt mikrolotem z Nikaragui. Lepiej zachować
go w czułej pamięci i zabrać swoje kubki smakowe na nową przygodę.
Pierwszy cel na tej długiej i zabójczo przyjemnej trasie to Kolumbia, a ściślej mówiąc leżący w jej południowej części region Cauca. Że Kolumbia kawową potęgą jest wiadomo nie od dziś. Do niedawna zajmowała zaszczytne drugie miejsce po Brazylii w produkcji drogich naszym sercom i umysłom ziarenek. Teraz spadła na trzecie, a przykrą tę okoliczność spowodował Wietnam i produkowana tam z zapałem godnym lepszej sprawy robusta, czyli królowa kawowych półek w supermarketach.