Wszystko zaczęło się
dziesięć lat temu. Podróżowaliśmy wtedy dużo częściej i dużo dalej niż dziś.
Był wrzesień, w Polsce temperatury z dnia na dzień jechały w dół, a w Puebli w Meksyku
jak zwykle świeciło słońce i było gorąco. Snuliśmy się po tym niezwykłym mieście i zupełnie
przypadkiem weszliśmy do kawiarni, w której po raz pierwszy zobaczyłem maszynę
do palenia kawy. Kawa, przed chwilą wysypana z bębna, obracała się na metalowym
mieszadle i mocno dymiła.
![]() |