Pewnie
zauważyliście, że niektóre kawy zniknęły z naszego sklepu. Nie ma już Burundi,
nie ma Kenii Thiriku, po Salwadorze Buenos Aires też zostało tylko miłe
wspomnienie. Świat dobrej kawy to ciągły ruch i nieustanna zmiana, gdzie każdy rok
przynosi niepowtarzalne zbiory, gdzie
nowe ziarna bez przerwy zastępują te które już były, gdzie pojawiają się nowe
plantacje, nowe miejsca i nowe kawowe doznania. I naprawdę nie ma większego
sensu ronić łez nad odchodzącym w niebyt mikrolotem z Nikaragui. Lepiej zachować
go w czułej pamięci i zabrać swoje kubki smakowe na nową przygodę.
Pierwszy cel na tej długiej i zabójczo przyjemnej trasie to Kolumbia, a ściślej mówiąc leżący w jej południowej części region Cauca. Że Kolumbia kawową potęgą jest wiadomo nie od dziś. Do niedawna zajmowała zaszczytne drugie miejsce po Brazylii w produkcji drogich naszym sercom i umysłom ziarenek. Teraz spadła na trzecie, a przykrą tę okoliczność spowodował Wietnam i produkowana tam z zapałem godnym lepszej sprawy robusta, czyli królowa kawowych półek w supermarketach.
Wszyscy znajomi, którzy byli w ostatnich latach w Kolumbii wracali stamtąd zachwyceni – krajobrazami, atmosferą, przyjaznymi i otwartymi ludźmi. Jak tylko młodszy syn będzie trochę starszy na pewno tam pojedziemy - pogadać z ludźmi, obejrzeć góry, posłuchać jak szumi dżungla i Morze Karaibskie, a po drodze zahaczyć o kilka kawowych plantacji. A jest na czym język zawiesić, bo kawowo Kolumbia rozkwita jak bez w maju przy sprzyjającej pogodzie. Można tam znaleźć kawy o niezwykle różnorodnych, bogatych i często mocno pokręconych profilach smakowych.
Kawa, którą chcę wam przedstawić jest finalistką zeszłorocznego konkursu Cauca Best Cup. Do konkursu zgłoszono około dwustu kaw z tego regionu, a na testowanie finałowej trzydziestki zjechali cupperzy z różnych stron świata i przez dwa dni siorbali, cmokali i oceniali. Potem odbyła się licytacja najlepszych kaw. Bardzo mi się taki prosty i przejrzysty system sprzedaży bez pośredników podoba, bo dzięki niemu ludzie którzy kawę uprawiają i obrabiają dostają sensowne pieniądze za ciężką robotę.
Nasza kawa pochodzi od człowieka o imieniu Francisco i równie pięknym nazwisku Paz Penagos. Ma doskonałą harmonię między słodyczą i kwasowością i, jak na kawę z regionu Cauca przystało, zapewnia bogactwo doznań. Kojarzy mi się trochę z dżemem węgierkowo-czekoladowym mojej mamy, słodkim i wytrawnym jednocześnie. Kawa w jest w ogóle bardzo konfiturowa w wyrazie, bo oprócz śliwek czuć w niej też wiśnie. W roli kwasowego kontrapunktu występują czerwone pomarańcze, a wszystko nurza się w gęstej czekoladzie z wyraźną nutą likieru amaretto.
Naprawdę pyszny deser pan nam przygotował, panie Franciszku.
zdj. Best of Cauca, Cafe Imports
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz