Nabierasz kawy na łyżeczkę i ultra-gwałtownym siorbnięciem rozprowadzasz po całej powierzchni języka. Dźwiękowy obraz tego przedsięwzięcia będzie zatrważającym mixem odgłosów wściekłego węża i archetypicznego żula, ale spokojnie, cupping nie trwa długo i zaraz powrócisz do swojego społecznie akceptowalnego wizerunku. Najważniejsze są dwa pierwsze łyki, potem wrażliwość na smakowe doznania gwałtownie spada, więc uwaga, skoncentruj się.
Naprawdę miło się złożyło, że język jest
tak bardzo czułym organem. Gdyby nie nasze kubki smakowe, starzona szynka
serrano smakowałaby tak samo jak parówki za pięć złotych kilo (jak oni to
robią?), a świeżo wypalony Jemen Mattari jak kapsułkowe wyplujki. Na szczęście,
ewolucja nad nami czuwała. Kubki smakowe wyczuwają pięć smaków: słodki, kwaśny,
gorzki, słony i umami (dobrym przykładem tego ostatniego jest parmezan lub
większość jedzenia z wietnamskich i chińskich budek). Ich kombinacje, w
połączeniu z doznaniami zapachowymi tworzą smaki wszystkich potraw i napojów. O
tym, że bez zapachu nie ma smaku, możesz się przekonać kiedy jesteś
przeziębiony – kiepsko działający nos sprawia, że wrażliwość na smak drastycznie
spada, więc jeśli już musisz pić kawę rozpuszczalną, to tylko i wyłącznie w
stanach chorobowych. Kiedyś panowało przekonanie, że różne części języka
wyczuwają różne smaki (czubek języka - słodki, boki – słony i kwaśny, a tył
gorzki i umami). Obecnie uważa się, że kubki smakowe w rożnych miejscach języka
mają różną wrażliwość na poszczególne smaki, ale odbierają każdy z nich.
Jeśli chcesz stworzyć swoją prywatną
mapę kubków smakowych przygotuj sobie coś ewidentnie gorzkiego, słodkiego i tak
dalej i sprawdź w której części języka najmocniej odczuwasz te smaki. U mnie
wygląda to w pewnym uproszczeniu następująco – gorzki w tyłu, umami jeszcze
dalej za nim, kwaśny i słodki na czubku
i po bokach, a słony gdzieś na środku języka. Piszę o tym wszystkim, bo
ćwiczenie wrażliwości na smaki i zapachy to konieczny warunek nie tylko, by
umieć te smaki i zapachy nazywać, ale także, by w pełni odczuwać przyjemność z
picia dobrej kawy.
Ale wróćmy do siorbania i dwóch
pierwszych łyków. Czego szukać, czego zmysłami wypatrywać i na czym się
koncentrować, kiedy już kawa dotrze do każdego zakątka języka? Zróbmy listę
tego co w kawie najważniejsze.
SŁODYCZ – oznaka kawy wysokiej jakości.
Ogólnie im więcej słodyczy, tym lepiej, zwłaszcza jeśli wspomagają ją inne
elementy (kwasowość, skala). Słodycz w
kawie najczęściej skojarzy ci się ze smakiem cukru (białego, trzcinowego,
muscovado) lub miodu. Może się także objawić owocowością (np. melon, papaja,
banany, rodzynki), kwiatowością, akcentami czekoladowymi, kakaowymi i
karmelowymi. Mój ostatnio ulubiony rwandyjski bourbon jest świetnym przykładem
kawy o dużej słodyczy (bardzo słodkie kakao).
smak cukru muscovado odnajdziecie w naszej Gwatemali Huehuetenango |
KWASOWOŚĆ – czyli charakterystyczne (I
MIŁE) uczucie szczypania na języku. Bardzo
często, niestety, kwasowość jest mylona z chamską cierpkością,
charakterystyczną dla kiepskiej robusty i wszelkiej maści kaw rozpuszczalnych. Będę
to powtarzał do znudzenia - nie bójcie się kwasowości. Bez choćby jej odrobiny
nawet dobra gatunkowa kawa będzie pozbawiona życia i płytka w smaku. Kwasowość
i słodycz to filary smaku kawy. Oczywiście, są kawy takie jak Kenia, Etiopia
czy Gwatemala, które z natury mają jej więcej i takie które są mniej czy subtelniej
kwasowe (kawy z Jawy, Sumatry czy Brazylii). W przypadku tych pierwszych tę
kwasowość można nieco przygasić ciemniejszym paleniem, w przypadku tych drugich ciemne palenie nie
ma sensu, bo brutalnie wytnie kwasowość i spłaszczy smak. Kwasowość w kawie
najczęściej przybiera charakterystykę owoców mających dużo kwasu
cytrynowego (wypatrujcie w zmysłowej pamięci smaku cytryny, limonki,
grejpfruta, pomarańczy, czarnej lub czerwonej porzeczki, agrestu), gronowego
(winogrona) lub jabłczanego (jabłka, rabarbar).
a limonki w kawach z Kenii i Burundi |
GĘSTOŚĆ (BODY) - z braku laku wybrałem
taki odpowiednik dla angielskiego słowa, które nieco lepiej oddaje istotę
rzeczy. Kawy gęste to takie, które śmigając nam po języku dają wrażenie
zawiesistości. Maślane, oleiste, ciężkie – wszystkie te skojarzenia będą jak
najbardziej na miejscu. Dobrymi przykładami kawy o dużej gęstości będą Sumatra
i Rwanda, średniej – Kenia, a niskiej – meksykański Chiapas.
ZŁOŻONOŚĆ – czyli różnorodność smakowych
doznań. Kawą o bardzo dużej złożoności jest Jemen Mattari. Jej niesamowita
złożoność jest dla niektórych przytłaczająca, ale mnie nieodparcie pociąga –
dym, kora, kwiaty, ziemia, czekolada, winna kwasowość – no naprawdę, mózg ma co
przerabiać. Odpowiednikiem kaw złożonych - z innej sfery przyjemności - będzie
barokowa polifonia. A jeśli ktoś zamiast wielogłosowych struktur woli coś
łatwiejszego w odbiorze – polecam na przykład Kostarykę. Jest dużo prostsza,
ale także bardzo przyjemna. Dobry pop nie jest zły.
SKALA - znowu wspomogę się porównaniem
muzycznym – kawy o dużej skali można porównać do muzyki, w której coś się
dzieje zarówno w basie, tonach średnich i jak i sopranach. Rwanda znów się
świetnie nada jako przykład. Nie jest może tak złożona jak Jemen, ale jej
dominujące kakaowe akcenty wybrzmiewają od samego dołu do samej góry. Niektóre
śpiewaczki łapią cztery czy pięć oktaw, Rwanda potrafi to samo bez śpiewania.
RÓWNOWAGA – wrażenie że wszystkie
akcenty smakowe w kawie harmonijnie ze sobą współpracują, że żaden nie wybija
się zanadto na pierwszy plan i nie przytłacza innych. Dobrym przykładem
idealnie zbalansowanej kawy będzie Kenia, w kawie z Sumatry ta równowaga będzie
mniejsza, bo w smaku będą dominować akcenty ziemiste.
I na koniec rzecz jasna KOŃCÓWKA, czyli
jakby to ujął marny poeta brzmienie ciszy. To
wiadomość, która wysyła nam mózg, gdy skończyliśmy pić kawę, sygnał
który do nas dociera, gdy ostatni łyk odpłynął z języka. Kawami o długich
końcówkach są kawy afrykańskie – Burundi, Rwanda czy Kenia. W przypadku Kenii
jej winno- czarno porzeczkowe nuty w końcówce robią się bardziej łagodne i
nabierają słodyczy.
I jeszcze jedna, naprawdę ostatnia
końcówka – próbowanie i docieranie do wrażeń zapachowych i smakowych w kawie nie
jest działką dla wybranych, super sprawnych zmysłowo zawodowców. To sport dla
każdego, zdecydowanie bardziej badminton na okolicznej łące niż wyczynowy
triatlon. A jeśli jeszcze trochę potrenujecie i popracujecie nad koncentracją,
sami się zdziwicie, jacy jesteście zdolni.
Super artykuł i dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy jak na przykład, by nie myć zębów przed jedzeniem. Nie wiedziałam, że przez to kubki smakowe inaczej pracują.
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń