wtorek, 5 lutego 2013

Kapsułki, czyli jak pożytecznie spędzić czas w galerii handlowej

Nienawidzę galerii handlowych. Staram się ich unikać zwłaszcza w weekendy, bo już po pięciu minutach dopada mnie wtedy niezawodnie przeciążenie sensoryczne. Ilość dźwięków, zapachów i ludzi przewalających się w trudnych do przewidzenia kierunkach to dla mojego mózgu zdecydowanie za dużo. A ponieważ szanuję swój mózg, chodzę tam tylko, kiedy naprawdę muszę. W ostatnie piątkowe popołudnie postanowiłem się jednak pocierpieć w imię wyższych celów. Przeprowadziłem dochodzenie w sprawie fenomenu kawy w kapsułkach.


Wystarczyło, że postałem trzy sekundy przy półce w kapsułkami, a już chyżo przytruchtał do mnie młody sprzedawca, który, jak na moje szczęście się wkrótce okazało, był specem od tej działki kawowego biznesu. Pewnie zaniepokoił go wyraz głębokiego zdziwienia na mojej twarzy. Naprawdę nie miałem pojęcia, że to aż tyle kosztuje – 31 złotych za 128 gramów kawy (16 kapsułek) to przecież 240 za kilogram. Kawy z Jemenu, najdroższe w naszym sklepie, kosztują 130. Ciekawe, jakie to cuda i z jakich plantacji kryją się w tych kolorowych pudełeczkach, zastanawiałem się, bo niestety producent tej ciekawej informacji nie podał. „No szczerze mówiąc, to też nie wiem, a co do ceny, to kapsułki, które pan oglądał, są najdroższe, zapraszam kawałek dalej, o proszę, ta firma produkuje tańsze i oferuje je w bardzo dużym wyborze, ponad dwadzieścia rodzajów napojów kawowych, no naprawdę, każdy znajdzie coś dla siebie”, - perorował niezwykle uprzejmy pan. „Cena 23 zł za 16 kapsułek”. Znów uruchamiam kalkulator w głowie. Wychodzi ponad 170. Też nieźle zwłaszcza, że znów nie wiadomo, z jakiego zakątka świata kawę będziemy pić jak już zaszalejemy i sobie te kapsułki zakupimy. Lekko się już chwiałem na nogach z wrażenia, a tu kolejny celny cios – kosztujące tyle samo zestawy do latte i cappuccino, to 8 kapsułek kawowych i 8 kapsułek z mlekiem w proszku. Odechciało mi się liczyć, ale mózg pracował dalej. Zaraz, zaraz, może to mleko sprowadzają z innej galaktyki. To by wyjaśniało sprawę.

Po wyrażeniu sprzecznych opinii na temat cen kapsułek, przeszliśmy do innej, drażliwej kwestii. Jak to trafnie ujął mój nieoceniony ekspert „Jeszcze nikt nie wymyślił kapsułkowego ekspresu, w którym działałyby kapsułki wszystkich producentów.” Niestety. Kupując ekspres producenta A, jesteśmy skazani na kapsułki producenta A. Sami ograniczamy sobie wolność wyboru. „Rzeczywiście, można i tak na to spojrzeć”, potwierdził nie tracąc rezonu, sprzedawca, „ale za to robimy szybko i bez trudu bardzo dobrą kawę.” O tym ostatnim nie mogłem się jednak przekonać, bo akurat tego dnia żaden ekspres nie był gotów, by ujawnić swoje możliwości.

Nic to. Jak przystało na każdą szanującą się galerię handlową był tu drugi sklep z artykułami AGD. Miałem szczęście. Akurat przed oczami bardzo zainteresowanej rodziny obywał się pokaz kapsułkowej magii. Poczekałem, aż się skończy, by chwilę spokojnie porozmawiać z ekspertem numer 2, bardzo miłą panią, wyglądającą na studentkę. Po wprowadzeniu w tajniki obsługi ekspresu, które w skrócie wyglądało tak: ŁATWO, SZYBKO, KAŻDY SOBIE Z TYM PORADZI, NO I MYĆ NIE TRZEBA, A ZRESZTĄ NIECH PAN SAM SPRÓBUJĘ, WIDZI PAN JAKIE TO PROSTE?, przyszła długo oczekiwana chwila spotkania z kapsułką Espresso Intenso. Już po pierwszym łyku, widziałem, że będzie ciężko. Kubki smakowe rozpaczliwie poszukiwały czegoś, co mogłoby je zainteresować. No i co? No i nic. Dziwny rozwodniony płyn, zero kwasowości, złożoności, a smak płaski jak mazowiecki krajobraz. W sumie, nic dziwnego, bo z nawet najlepszej jakościowo kawy, zmielonej i zamkniętej przez kto wie jak długo w kapsułce, niewiele smaku by się ostało. Gorączkowo starałem się sobie przypomnieć kiedy ostatnio piłem taką niedobrą kawę. „Już wiem, całkiem niedawno, może miesiąc temu, znajomi poczęstowali mnie kawą z kapsułkowego ekspresu.”

Nie należę do gatunku freaków wyśmiewających ludzi, którzy pijąc kawę łamią ortodoksyjne zasady. Zamiast się śmiać, staram się ich zrozumieć. Może rzeczywiście jest tak, że ludzie mają coraz mniej czasu, że chcą uprościć sobie życie, wyrzucając z niego wszystko co nie jest absolutnie konieczne, że nie chce im się myśleć, jak zmielić kawę, ile jej nasypać i jak zaparzyć, bo lepiej dwie minuty dłużej pospać. Jasne, że łatwiej kupić mrożoną pizzę i podgrzać ją w mikrofali niż samemu wyrabiać ciasto. Tylko czy ta ucieczka od myślenia prowadzi nas tam, gdzie tak naprawdę chcemy dojść? Nie mam złudzeń. Pewnie kapsułkowy trend będzie miał się dobrze długo albo bardzo długo. Ważne, by pokazywać, że można inaczej. Że można pić dobrą, znacznie tańszą, świeżo paloną kawę. I że jej przygotowanie wcale nie jest trudne. I że milion razy więcej z tego przyjemności. A że czasem trzeba umyć ekspres? Jakoś to chyba zniesiemy.

Dla tak zaparzonej kawy warto się trochę potrudzić
W niedawno opublikowanym artykule Wyborcza wieszczy, że na skutek ocieplenia klimatu wkrótce kawa będzie jedynie wspomnieniem. W pewien nieznośnie upalny i wietrzny poranek, zwiastujący kolejny w tym miesiącu huragan ostatni szczęśliwiec wypije ostatnią filiżankę kawy. Na szczęście tego nie dożyję, ale mam nadzieję, że w tej filiżance będzie porządnie zaparzona, świeżo spalona i chwilę wcześniej zmielona kawa, a nie smutne, kapsułkowe wyroby kawo-mało-podobne.

PS. Zaraz po weekendzie zadzwoniłem do centrum informacyjnego producenta kapsułek (tego który produkuje je w największym wyborze) i spytałem o pochodzenie kaw, których używa. Zabrało mi trochę czasu, by przeformułować trzy razy pytanie, a gdy w końcu udało mi się wytłumaczyć, o co chodzi, pani powiedziała, że nie wie, ale że zaraz spyta kogoś kto wie i do mnie oddzwoni. Po 20 minutach dowiedziałem się, że kawy pochodzą z Afryki i Ameryki Południowej. Nazwy krajów i plantacji to tajemnica firmy.

foto 1: Flickr, Luigi Rosa
foto 2: Flickr, Dave 1979

2 komentarze:

  1. Zgodnie z Prawem Kopernika podła kawa zastępuje tę lepszą. Nie, to było chyba o pieniądzach? Czas iść spać, jet 2:19

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli się klimat ociepli tak bardzo, że w Kolumbii nie będzie można hodować kawy to wyhodujemy ją na płaskim i pięknym Mazowszu.

    OdpowiedzUsuń