dojrzewające owoce arabiki na plantacji w okolicy Sao Paulo |
Zamknijcie oczy i spróbujcie sobie wyobrazić 50 milionów 60-cio kilowych worków z kawą. Jeśli się wam udało to jesteście lepsi ode mnie. Właśnie tyle brazylijskiej kawy trafia rocznie na rynek. Większość brazylijskiej arabiki to odmiana Bourbon. Jeśli miłośnikom amerykańskiej whisky serce mocniej zabiło, to szybko wyjaśniam - zbieżność nazw jest przypadkowa. Na Oceanie Indyjskim, między Madagaskarem i Mauritiusem, leży sobie wyspa Reunion. Przed rokiem 1793 nazywała się zupełnie inaczej – Bourbon. Potem, jak wszyscy lepiej lub gorzej pamiętamy ze szkoły, dynastia Burbonów straciła nieco na popularności i nazwę wyspy zmieniono. Na wyspie panowały doskonałe warunki do uprawy kawy. Rosła tam już na początku XVIII wieku, kiedy to Francuzi dostali w prezencie od Holendrów trochę ziarenek z plantacji na Jawie. Kawa z wyspy pod koniec XIX wieku trafiła do Brazylii i do dziś stanowi najczęściej występującą tam odmianę.
Najlepsze kawy brazylijskie są obrabiane na sucho (ziarna są
suszone wewnątrz owoców lub tak zwaną metodą pulped natural (owoce są obierane ze
skórki, ale miąższ zostaje i schnie z ziarenkiem w środku). To idealne kawy na
lato. Nie są tak złożone jak Jemen czy Kenia, zdecydowanie bliżej im do Mozarta
niż do Bacha – przemawiają wprost, są przyjemne i łatwe w obiorze, co nie
znaczy, że brakuje im treści. To kawy o średniej zawiesistości, niskiej kwasowości
i dużej słodyczy. Brazylijskie arabiki rosną stosunkowo nisko – średnia to 1000
metrów, a najwyżej położone plantacje znajdują się na wysokości 1500 metrów. Sprawia to, że ich ziarna
nie są tak zwarte i gęste jak choćby te z Gwatemali czy Jemenu. Właśnie dlatego
nie powinno się ich ciemno palić – wtedy zamiast smaku świeżego plastra miodu poczujecie
w ustach smak zwęglonego ula.
Obie kawy z
Brazylii, które mamy w naszym sklepie są niezwykle uniwersalne. Sprawdzą się
bardzo dobrze jako espresso, ale jeśli
parzycie kawę w mocce lub w dripie też świetnie wam wyjdą. Ich słodycz sprawia,
że z przyjemnością ją wypijecie bez zwyczajowych 2 łyżeczek cukru, co szczerze
polecam.
Klasyczny brazylijski
Bourbon Santos (nazwa portu z którego wypływają statki z kawą) ma wyraźnie
orzechowy smak (orzech laskowy przełamany makadamią) i delikatną owocową
końcówkę (słodka czarna porzeczka) .
Yellow Bourbon, hybryda
klasycznego Bourbona to jeszcze ciekawsza kawa. W smaku dominuje
miodowa słodycz przełamana orzechami i mleczną czekoladą , a końcówka jest bananowo-morelowa.
No to mamy prawie
wszystko, żeby się poczuć jak w Brazylii – temperatury, (choć pani w telewizji wieszczy, że idzie
ochłodzenie), kawę i świetnie grających siatkarzy. Tylko piłkarze
nawalili – ale nie tracę nadziei, że kiedyś się uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz