piątek, 6 marca 2015

Sumatra Gegerang Organic Fair Trade

Dziś przenosimy się na Sumatrę, dokładniej do jej położonej na północy prowincji Aceh, a jeszcze dokładniej do położonej 1600 metrów nad poziomem morza wioski Gegerang. Właśnie tam, gdzieś pomiędzy krzakami ziemniaków i fasoli znajduje się bardzo małe, bo zajmujące zaledwie hektar powierzchni, kawowe poletko. Wszystkich upraw dogląda 46 osób z wioskowej kooperatywy, więc mamy tu do czynienia w minimalizmem w czystej formie. Kawa jest uprawiana organicznie - zero nawozów i innych wytworów współczesnej myśli chemicznej. I sprzedawana na zasadach sprawiedliwego handlu – Fair Trade.



Wioska Gegerang, także na zdjęciach poniżej. W przydomowych ogródkach można dostrzec krzewy kawy.







Sumatra Gegerang jest obrabiana metodą wet-hulled, o której pisałem przy okazji poprzedniego wpisu o kawach z tej pięknej wyspy, więc przypominajka o co w tym chodzi będzie krótka. Na zebranych ziarnach pozostawia się miąższ, po czym się je suszy tak długo aż poziom wilgotności obniży się do około 30 procent. Wtedy przy pomocy prymitywnych urządzeń usuwa się miąższ i pergaminową osłonkę chroniącą ziarna. Ziarna w takiej „gołej” postaci suszy się wprost na ziemi lub na brezentowych matach. Cały ten proces zwany po ichniemu Giling Basah nadaje kawom z Sumatry niepowtarzalny charakter – są gęste i zawiesiste w konsystencji, pozbawione kwasowości typowej dla kaw obrabianych na mokro - dajmy na to z Kenii czy Gwatemali - i często ziemiste w smaku. Kawy z Sumatry mają swoich ślepych wyznawców i zajadłych przeciwników. Ci ostatni twierdzą że ich smak to w głównej mierze wynik sposobu obróbki, a nie tego co kryje się w samej kawie. Co ja o tym myślę?

Ziarna na krzewach pośród bananowców :)



Ziarna suszą się na matach na ziemi.

Suszenie wymaga starannego obracania ziaren.

Jasne, że obrabiane na mokro kawy z Ameryki Środkowej - czyste, idealnie zbalansowane i mocno winne uzyskują wyższe noty na cuppingach niż kawy w których da się wyczuć drewno, ziemię, glinę albo nawet skórzane bądź grzybowe akcenty (Sumatra, wytęskniony przez wielu Jemen czy - równie czule wspominane przez tych którzy mieli okazję spróbować - Kongo ). Tak jest wymyślony system oceny kaw – punkty dostaje się za kwasowość, balans i czystość smaku. Ja lubię i jedno i drugie. Czyste jak górski potok w nieuprzemysłowionej okolicy kawy z Kenii czy Panamy i dalekie od kawowego wzorca sumatrzańskie ziarna.

Zebrane ziarna odmian Bourbon i P 88.

Rolnicy z Gegerang przy pracy.

A te z wioski Gegerang są doskonałe. Kiedy je sobie dzisiaj rano zaparzyłem w aeropressie, przypomniały mi się genialne lody pomarańczowo-czekoladowe, które jadłem półtora roku temu w Palermo. Bo właśnie te dwie nuty, idealnie, tak jak w tamtej sycylijskiej lodziarni, połączone, dominują w smaku kawy z małej wioski w dalekim Aceh. Mamy więc ciemną czekoladę i słodkie pomarańcze. Co poza tym? Świetnie dopełniające harmonijny bukiet kremowe toffi i słodką brzoskwinię na drugim planie. I jeszcze delikatną, ziemistą nutę. Bo w końcu to kawa z Sumatry.

2 komentarze:

  1. Cóż za niezwykle zachęcający opis ;-) Pomarańcze, czekolada, toffi i słodycz brzoskwini a to wszystko w jednej kawie. Świetne połączenie smakowe. Koniecznie do wypróbowania. Choć jak niektórzy też czekam na kawę z Jemenu chętnie spróbuję Sumatre Gegerang Organic.
    A przy okazji BRAWA! za nowe opakowania i przejrzyste etykiety tego właśnie brakowało. Regularnie zakupujemy kawę do firmy, wiec teraz każdy będzie mógł sobie poczytać więcej o samej kawie a nie tylko nazwę. Szczerze kibicuję takim zmianom i wszelkim kawowym nowościom.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęcam do spróbowania nowej Sumatry. Co do Jemenu, pojawi się za około 10 dni (jak już wspominałem, dużo droższy, niestety. Cieszę się, że nowe etykiety się Pani podobają. Chcieliśmy by oprócz miłego dla oka wyglądu, pełniły też funkcję edukacyjną. Mam nadzieję,że się nam udało.

    OdpowiedzUsuń